CZYLI JAK ZAMIENIĆ ŁZY ROZPACZY W ŁZY RADOŚCI, A NA KONIEC WYTRZEĆ JE WSZYSTKIE MOPEM SAMOWYCISKAJĄCYM W ubiegłą niedzielę miałam przyjemność obejrzeć, w niemal pustej sali kinowej, film "Joy". Spodziewałam się kolejnej ckliwej, landrynkowej historii, którą reżyser przeciąga do oporu, choć mogłaby równie dobrze zakończyć się 70 minut wcześniej ( ach, te wszystkie przemowy, krajobrazy, powroty w ostatniej chwili z lotniska, cudem ocalony żołnierz i inne triki, pozwalające niektórym, z 30 minut zrobić pełne 90! ). Spotkało mnie pozytywne zaskoczenie. Przed wyjściem z domu czytałam zdawkowe, a zarazem niezbyt pochlebne recenzje, co jeszcze bardziej zachęciło mnie do wyrobienia własnego zdania na temat. Tak, zgadzam się - aktorka wyglądała nieco karykaturalnie jako dojrzała, zmęczona życiem kobieta po przejściach. Jest na to fizycznie zbyt młoda. Ale wspaniale grała osobę zrezygnowaną i przeciążoną obowiązkami. Zresztą, już od pierwszych minut, bardziej niż na grze aktorskiej, skupiłam się na fabule filmu i kolejnych wydarzeniach. Tytułowa Joy ( ang. radość ) - powinna raczej mieć na imię Sadness ( ang. smutek ) albo Tired ( ang. zmęczona ). Widzimy, jak spocona, potargana, ubrudzona i "urobiona po łokcie" trzydziestokilkuletnia kobieta, usypia pod koniec dnia tam, gdzie aktualnie się znajduje ( łącznie ze schodami na piętro ). Przez 24 godziny koncentruje się wyłącznie na wykonaniu zadań z długiej listy obowiązków. Na spełnieniu wymagań i oczekiwań rozwiedzionych rodziców, byłego męża, siostry, dzieci, szefa, sąsiadów - całego świata. Dodatkowo, usiłuje łatać rozmaitymi sposobami domową dziurę budżetową - bez jakiegokolwiek rezultatu. Uprawia ten szczególny rodzaj szarego męczeństwa, z którym sami nieraz mamy do czynienia. Byle przetrwać do jutra. Do weekendu. Do pierwszego... Pewnego dnia, czyta swojej córce książkę. "[...] cykada potrafi zagrzebać się pod ziemią i przetrwać tam 17 lat." - Joy nie kryje zdenerwowania. "Dlaczego akurat siedemnaście?" - pyta samą siebie. "Co za bzdura!" Do jej świadomości dociera wreszcie, że właśnie minęło 17 lat od ślubu... Że tyle czasu już trwa w hibernacji emocjonalnej i psychicznej. Inne wydarzenie, które następuje krótko po tym wieczorze, skłoni naszą cykadę do wygrzebania się z warstwy ziemi, kurzu i liści. Joy patrzy załamana i wściekła na pokaleczone, zakrwawione dłonie, którymi wyciskała brudną końcówkę od mopa i już wie, co trzeba zrobić. Biegnie jak oparzona do pokoju córki, pożycza kartki i kredki - i zaczyna się prawdziwa przygoda! Bohaterka będzie musiała stoczyć wiele przegranych bitew, zanim wygra wojnę. Wysłucha mnóstwa kąśliwych, bezczelnych uwag, co najsmutniejsze - od najbliższych. Zadłuży się tak bardzo, że straci dom i zbankrutuje. Trafi na nieuczciwych współpracowników i konkurencję. Wkroczy do brutalnego świata biznesu, opanowanego przez mężczyzn. Zabraknie jej czasu dla tych, których kocha, w chwilach, gdy będą potrzebować jej obecności najbardziej. Na szczęście potraktuje ten cały bagaż doświadczeń jako serię solidnych lekcji, dzięki czemu odniesie sukces. Sądzę, że "Joy" to doskonały film dla każdego, kto potrzebuje motywacji. Kto się boi pokazać światu. Jeśli Twoje pomysły leżą w szufladach, między rachunkami za prąd albo stoją na półkach i kurzą się, poupychane w segregatorach, czy gniją w najmroczniejszym miejscu twardego dysku twojego komputera - to tak, jakby w ogóle nie istniały. Bez ryzyka nie ma sukcesu. Również bez wsparcia - ale mądrego wsparcia. Proś zatem o radę, o pomoc, ale ostatecznie decyduj sam. Nie uzależniaj się całkowicie od kogoś lub czegoś. Zaakceptuj możliwość porażki, ale nie kieruj się przeświadczeniem, że " na pewno się nie uda" albo "nie jestem na to jeszcze wystarczająco dobry, przygotowany, doświadczony, mądry, wyedukowany". Zacznij TERAZ. Jeśli odwlekasz w nieskończoność prostą decyzję by zacząć, prawdopodobnie nigdy nie zrealizujesz pomysłu. Powtarzanie: "MYŚLĘ o tym, by zrobić", "CHCIAŁABYM" , "MOŻNA BY KIEDYŚ" absolutnie nie pomoże. Prokrastynacja to doskonała droga... do depresji i zaniżonej samooceny. Nie planuj tak obsesyjnie wszystkiego: co do dnia, godziny, minuty, sekundy. Wystarczy rozbita szklanka, spóźniony autobus, zła pogoda i plany legną w gruzach. I przede wszystkim: skup się na TERAŹNIEJSZOŚCI, tak by stała się warta zapamiętania. Tutaj już prawdziwa Joy Mangano, jako milionerka i kobieta sukcesu. Czy ktoś z Was kupił kiedyś składane pudełka w Ikei albo Jysku? Wieszał ubrania na płaskich wieszakach, pokrytych antypoślizgową warstwą ? Zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym, że nawet takie proste przedmioty ktoś kiedyś wymyślił i zaprojektował ? ;-) Poniżej - Joy Mangano w telesklepie, w akcji: https://www.youtube.com/watch?v=tghsiQO6_rE
0 Komentarze
|