CZYLI PSYCHOTEST DLA WSZYSTKICH FANÓW DOBRYCH MEBLI Proponuję Wam dziś quiz, który jednocześnie zawiera w sobie element dydaktyczny. Na którym kultowym krześle chcielibyście pracować? A odpoczywać po pracy? Na fotelu, autorstwa którego wielkiego projektanta, najprzyjemniej byłoby spędzać długie zimowe wieczory, z ulubioną książką i kubkiem gorącej czekolady? Do stworzenia psychotestu użyłam ( darmowej, stąd te wszystkie okropne reklamy, napisy itd. ) wersji aplikacji on-line. Uważam, że to ciekawa pomoc w pracy wirtualnej. Z pomocą narzędzia do tworzenia quizów można na przykład zweryfikować aktualne potrzeby swoich klientów lub przekierować na konkretną przestrzeń portalu, czy sklepu internetowego, by zaoszczędzić ich czas. Wracając do tematu głównego: prezentowane meble należą do ścisłej czołówki światowego designu. Dodałam celowo współczesny projekt - Daybed Tomka Rygalika - gdyż uważam, że Polacy w tej dziedzinie absolutnie nie mają powodów do kompleksów. Niektóre fotele i krzesła wkrótce zostaną stulatkami! To niesamowite, jak nasze, ludzkie potrzeby na przestrzeni lat, są wciąż przewidywalne, powtarzalne i rozpoznawalne. Możesz tak samo wygodnie relaksować się w fotelu od Miesa van der Rohe, jak Twój dziadek , czy prababcia! Życzę zatem udanej zabawy. Mam nadzieję, że quiz zachęci Was do indywidualnej podróży w fascynujący świat historii wzornictwa przemysłowego. Tu rozwiążesz QUIZ MEBLOWY ;-)
0 Komentarze
CZYLI: SKĄD BRAĆ POMYSŁY NA NAZWY ROBOCZE Zastanawiałam się, jak nazwać ten projekt. Budzi różne skojarzenia. Może hamak? Trójkąt? Żagiel? Nic ciekawego nie przyszło mi do głowy, zatem napisałam po prostu: K-1. K , od pierwszej litery mojego nazwiska i 1 - ponieważ to pierwszy mebel nazwany przez mnie w ten sposób. Jakie to egocentryczne, nieprawdaż? ;-) Nie dosyć, że ta litera, to jeszcze wizja stworzenia nieograniczonej liczby kolejnych projektów - bo skoro powstał pierwszy, to będą zapewne kolejne? ( Postaram się dopracować jeszcze jego formę i przygotować jakąś makietę - na pewno pozwoli lepiej przetestować konstrukcję niż sama wyobraźnia. Na razie jestem na etapie rysunków i makiety roboczej.) Fotel - leżanka ma zasadniczy element wykonany ze sklejki. Na sklejce gruba warstwa pianki tzw. memory - dla zwiększenia komfortu użytkownika. Obicie granatowe lub białe - abyśmy poczuli się niemal jak wakacjach nad morzem. A może nawet w pasy? Myślałam również, by dodać ruchomy zagłówek, który także dałoby się podkładać pod ciężkie i obolałe nogi. A właściwie, to czemu nie relaksować się na tym fotelu z nogami w górze? I najważniejsze: fotel umożliwia bujanie się, jak w hamaku. Po całym dniu stresów, wysiadywania za biurkiem, machania młotkiem, czy łopatą, biegania po sklepie, czy magazynie, wysłuchiwania krzyków dzieci, lekkie kołysanie ukoi nerwy i pomoże, chociaż na parę chwil, przenieść się myślami gdzieś indziej. Choćby nad pochmurny, wietrzny , jesienny Bałtyk. CZYLI: "HALINKA, [...] NIE MA PRACY DLA LUDZI Z MOIM WYKSZTAŁCENIEM" Nie mam oczywiście zamiaru użalać się nad sobą, niczym serialowy Ferdynand.
Trzeci już raz brałam udział w rekrutacji, w firmie Mobica, aczkolwiek nie sprawdziła się reguła " do trzech razy sztuka". Może i dobrze? Wolno wymieniane, słabo natlenione, klimatyzowane, napromieniowane światłem UV i falami elektromagnetycznymi powietrze wewnątrz biurowca działa na mnie przytłaczająco. Po dwóch - trzech godzinach zupełnie schodzi ze mnie powietrze, a efektywność spada, mimo wypitych kolejnych kubków kawy. Do tego specyficzne żarty, wybryki integracyjne ( czasem wymagające od uczestników sporo samozaparcia, by wziąć w nich czynny udział ) i wszędobylskie logotypy, liczne niczym krzyże we wnętrzu średniowiecznej katedry. Cóż...taka specyfika pracy w korporacji... Wracając do konkretów: podczas drugiej rekrutacji otrzymałam od Mobici całkiem sporą porcję gadżetów, z których, pod względem przydatności, zdecydowanie wygrała podkładka pod myszkę. W zestawie znalazł się także: długopis, magnes na lodówkę, piłeczka antystresowa i kalendarzyk nadrukowany na plastiku, jak karta do bankomatu. Wszystko zapakowane w papierową torbę reklamową. Podsumowując: nawet jeśli nie zostaniesz pracownikiem, to chociaż tyle będzie z ciebie pożytku, że zareklamujesz naszą firmę. Przygotowując się natomiast do trzeciego (i zarazem ostatniego) spotkania z Mobicą, gdzieś pomiędzy prasowaniem marynarki, a suszeniem włosów, zaprojektowałam i wykonałam makietę pewnego gadżetu kuchennego. Miałam zamiar zaprezentować go pracownikom podczas tak zwanego interwju. Gdy jednak z rozmowy jasno wynikło, że potrzebują typowego grafika komputerowego, który będzie ustalał ile pikseli ma przycisk "subskrybuj", a nie grafika - projektanta, a na pewno - nie daj Boże - osoby z doświadczeniem w branży reklamowej, to już nawet nie sięgałam do teczki. Ale Wam go zaprezentuję ;-) Prosty, tani gadżet. Dla każdego, kto pije kawę lub czekoladę i chce się zidentyfikować z firmą. Oczywiście to prototyp z kartonu, ponieważ, z uwagi na ekspresowe tempo, nie zainwestowałam w laserowe wycinanie w tworzywie, ale na pewno nie okaże się zbyt trudny do wykonania z plastiku. W oryginale oczywiście byłby niebieski. CZYLI INSPIRACJE ZIMOWĄ GARDEROBĄ
Nadchodzi jesień - a jak już jesień się zaczyna, to niedługo po jesieni zazwyczaj nadchodzi zima ( Nie wierzę w to medialne ocieplenie klimatu; najlepszy przykład - ostatnie kilka zim w USA, które przodują w wytwarzaniu CO2 :-) ). A jak nadejdzie zima, wrócą do nas z głębokości szafy czapki, rękawiczki i szaliki. Te milusie, te gryzące, te kraciaste, te gładkie i te z zabawnymi nadrukami. Dziś przedstawiam mebel, do którego stworzenia zainspirował mnie widok przewieszonego na krześle ubrania. Właśnie takie coś, jak zwisający z oparcia damski szalik. Zastanawiałam się, z jakiego materiału najlepiej wyprodukować krzesło SKJERF ( norw. = szalik ), zaproponowałam zatem zarówno przezroczyste, barwione tworzywo sztuczne, jak i sklejkę, a także sklejkę pomalowaną kryjącą białą farbą. Po poskładaniu krzeseł w rzędzie powstaje ławeczka. Przy odpowiednim zabezpieczeniu, można by się pokusić o wykorzystanie takiego zestawu na zewnątrz. Kolorowa wersja doskonale wyglądałaby w restauracji, na festiwalu designu, w galerii sztuki współczesnej. Wersja sklejkowa - w parku, na werandzie, w ogrodzie, w salonie. Jak Wam się podoba? Do moich rąk, wprost z półki w Empiku, trafiła całkiem interesująca pozycja. Nie przypomina żadnej z książek religijnych, z którymi miałam do tej pory do czynienia. Wyróżnia się: zarówno prowokującą okładką ( w której tworzeniu, nie chwaląc się, brałam udział ), jak i zawartością.
"Cud Book. Dziennik o niebo lepszy" autorstwa Doroty Paciorek, twórczyni DAYENU. Ktoś może pomyśleć, że to nowa wersja "Zniszcz ten dziennik" , jednak zdecydowanie o coś innego autorce chodziło. Mnie osobiście bardziej przypomina literaturę motywacyjną Paula Ardena , taką jak "Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie", połączoną, na zasadzie podobieństwa merytorycznego z "Bóg nigdy nie mruga" Reginy Brett. Jednym słowem: olbrzymia dawka optymizmu, mobilizacji do pracy nad swoim charakterem i słabościami, zachęta, by otworzyć się na drugiego człowieka i zacząć działać "tu i teraz". Wszystko w konwencji zabawy. Moim zdaniem, książka powinna trafiać zarówno do młodych osób , przyzwyczajonych do wizualnego, skrótowego sposobu postrzegania świata, wprost z przeglądarki internetowej, jak i dorosłych - oczywiście tych, którzy mają dystans do siebie i nie traktują współczesnej kultury oraz sztuki religijnej konserwatywnie i śmiertelnie poważnie. Choć autorka zachęca do kreatywnego wykorzystywania papieru ze stron, ja mam opory, by zacząć "Cud Book" niszczyć nożyczkami, czy długopisem. Po prostu szkoda stracić treść tekstów z kartek. Polecam przejrzeć chociaż kilka stron, gdy będziecie w Empiku w najbliższym czasie. Natomiast na stronie dayenu.pl, możemy kupić go w promocyjnej cenie: http://dayenu.pl/sklep/cud-book-dziennik-o-niebo-lepszy/ Dodaję na zachętę zdjęcia. Miłej lektury / zabawy ! Coś nowego, co właśnie 10 minut temu wysłałam do pana Ole z firmy KARUP.
Taki trochę studencki, minimalistyczny mebel. Dwie drewniane tarcze , kawałek sznurka , troszkę alpinistycznych przeplatanek - i otrzymujemy , w zależności od potrzeby: stolik lub huśtawkę. Drewno z recyklingu, pan Ole może śmiało wykorzystać odpady ze swojej fabryki mebli. Ciekawe, czy się spodoba, czy uda się stworzyć prototyp? Projekt jest mało ryzykowny finansowo, więc warto zaryzykować. ( Wierzę, że wreszcie doczekam realizacji któregoś swojego projektu meblarskiego. ) Oczywiście, trzeba by było wprowadzić drobne korekty i dopracować projekt, ale na razie jestem dopiero na etapie pomysłu i makiety z tekturki, sznurka i szmatki, więc o detalach jeszcze nie myślę. Co sądzicie? Konkursy internetowe... czyli samo zło!
Tak, wzięłam udział w konkursie na żenujących zasadach. Po pierwsze: główna nagroda za zaprojektowanie logo wynosiła dokładnie 500 zł. ( swoją drogą, nie napisali, czy to kwota brutto, czy netto ). Wiecie z pewnością, ile kosztuje opracowanie identyfikacji wizualnej, więc możecie sobie porównać wydatek organizatora ;-) Po drugie: organizator wykorzystał stronkę - rodzaj banku logotypów - dosłownie za grosze, biorąc pod uwagę budżet, jakim dysponuje. O, zobaczcie: http://fajnelogo.pl/html/article/index/show/jak-utworzyc-konkurs-na-logo Po trzecie wreszcie: uczestnicy nie widzą prac konkurencji - przy zgłoszonych prawie 200 pracach, organizator zawsze może powiedzieć podczas rozstrzygnięcia, że to nie nasza praca zwyciężyła, tylko bardzo, bardzo podobna, więc nic nam nie zapłaci. Ale co tam - miałam ochotę zrobić projekt, to zrobiłam ;-) Moja propozycja nowego logo nagrody "DIAMENT MEBLARSTWA" nawiązuje zarówno do kształtu szlachetnego kamienia, jak i do formy krzesła, widzianego w perspektywie. Przedstawiam propozycję kolorową, w skali szarości i oraz monochrom - w negatywie. Podoba się? A tymczasem, w przygotowaniu - nowy koncepcyjny mebel dla KARUP'a. Może tym razem pan Ole zdecyduje się na prototyp. |